FranciscusFelixAstat FranciscusFelixAstat
230
BLOG

Przeciw herezji nacjonalizmu

FranciscusFelixAstat FranciscusFelixAstat Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Pokrętnie się to w Polsce złożyło i w pewien sposób wbrew logice dziejów: nacjonalizm zbratał się z katolicyzmem mimo protestów Rzymu. Ksenofobia, mesjanizm i egoistyczna dbałość o interesy własnego tylko narodu wydają się nie do pogodzenia z chrześcijańskim uniwersalizmem, pacyfizmem, otwartością, wspólnotowością i sprzeciwianiu się podziałom.

Często zadaję znajomym katolikom przewrotne pytanie: o czyj interes zadbałbyś bardziej - o interes katolika z Wysp Salomona, czy o interes ateisty - Polaka? Pytanie to ma głębszy sens: która wspólnota jest dla Ciebie ważniejsza - Kościół, czy naród? Kto jest Ci bardziej bratem - ten, kto spełnia wolę Ojca, czy Twój sąsiad? Któremu panu służysz: Bogu, czy mamonie?

Niepokoi mnie, że dla większości znajomych praktykujących katolików to Polak okazuje się ważniejszy, przynajmniej w deklaracjach.


Chcąc odnieść się do obecnej sytuacji, przypomnijmy Doktrynę.

Przede wszystkim tak zwana ojczyzna stanowi dobro doczesne, w przeciwieństwie do Chrystusa, duszy, bliźniego. Kościół jest katolicki, a więc powszechny, uniwersalny. Nie ma już Greka ani Żyda, wszyscy jesteśmy braćmi. Do obowiązków chrześcijańskich należy troska o dobro wspólne.

Owszem, naród to idea, coś abstrakcyjnego, w pewnym sensie nieśmiertelnego. Zastanówmy się jednak nad sensem tej idei i nad jej desygnatem. Czym właściwie jest naród? Kim muszę być, aby należeć do narodu? Od razu nasuwa się skojarzenie ze sporem o uniwersalia. Czy naród może istnieć, jeśli wszyscy jego członkowie wyginęli? A jeśli wyrzekli się swojej narodowości? Odpowiedzi na powyższe pytania rozmywają się w gąszczu wielorakich poglądów, gdyż de facto każdy sam udziela sobie na nie odpowiedzi. My jednak dokonajmy ortodoksyjnej refleksji. To trudne, bo idea narodu wydaje się dla prawowiernego chrześcijaństwa tak obca, jak obcy jest konfucjanizm. Owszem, przewija się na kartach Pisma historia Narodu Wybranego. W momencie jednak nadejścia Mesjasza, do grona Dzieci Bożych zostali włączeni wszyscy ochrzczeni, niezależnie od pochodzenia. Kościół zbudował struktury ponadnarodowe już w pierwszym wieku swojego istnienia. W średniowieczu nikt nie myślał o państwie narodowym w kontekście chrześcijaństwa. Papież i cesarz sprawowali władzę suwerena nad całym chrześcijańskim światem. Struktura feudalna dodatkowo podkreślała różnorodność w jedności: jedną Europą władał cesarz, jego podwładnymi mieli pozostawać królowie zwierzchni nad dużymi połaciami kontynentu; królowie rozkazywali książętom zarządzającym prowincjami, a ci rządzili swym rycerstwem osiadłym w wioskach. W teorii nie stało miejsca na podział ze względu na naród. Z tego względu granice państw były tak zmienne: królowie podbijali ziemie zupełnie obce im kulturowo, a rycerze ze, zdawałoby się, jednego narodu, najeżdżali swych sąsiadów.

Jak więc rozwinęła się współczesna idea narodu? Gdzie ma swe źródła? Czyżby w rzymskim i żydowskim patriotyzmie? Nie. Nacjonalizm zrodził się z inspiracji masonów i oświeceniowych filozofów. Zaprawdę zawsze mnie zadziwiało, jak Polacy-katolicy mogą czcić swój naród, stworzony przez antyklerykalnych wrogów katolicyzmu? Przypatrzmy się. Wybicki, Dąbrowski, Józef Poniatowski - bohaterowie wojny o Niepodległość - to masoni. Kościuszko - skrajny jakobin. Hymn nasz? Odwołanie do ideałów oświeceniowych - wzywa boga wojny Napoleona, a nie Boga Miłości, Chrystusa. W tamtym czasie wiele lóż masońskich forsowało idee nacjonalistyczne.

A jak było z niemieckim i rosyjskim nacjonalizmem? Został rozbudzony przez Napoleona. Tysiące niemieckich państw przez stulecia nie widziało głębszych związków między sobą, traktowały się na równi z państewkami włoskimi, austrackimi, niderlandzkimi. Hiszpanie rządzili Niderlandami, Sycylią, Franche Comte. Dopiero najazd Korsykanina rozbudził "ducha niemieckiego". Do głosu doszedł Goethe, Schiller. A w Rosji? To samo. Napoleon. Językiem arystokracji pozostawał od dawna francuski, zaś kadrę biurokratyczną, oficerską i klasę średnią stanowili w znacznej mierze Niemcy. Dopiero Wojna Ojczyźniana wzbudziła odrazę do wszystkiego, co obce. Narodziła się Rosja.

Dalej również to nie Kościół zachęcał do nacjonalizmu. Rządzący zdali sobie sprawę z potęgi, jaka drzemie w nacjonalizmie. Fanatyczni żołnierze są skuteczniejsi. Oddani obywatele chętniej płacą podatki. Zrzucenie winy za niepowodzenia na mniejszości narodowe pozwala uniknąć odpowiedzialności.

Naród, czy państwo, rozumiane nawet jako wspólnota, pozostaje tylko wspólnotą kulturową i wspólnotą interesów, a zatem stanowi tylko dobro doczesne. To nie naród zostanie zbawiony. Choć naród ma swoją wartość jako narzędzie pomocne przy realizacji dobra wspólnego, to jednak zawsze należy go traktować jako środek, a nie cel sam w sobie. Przetrwanie lub nie narodów nie można porównywać do jakiegoś ordaliium odnośnie Miłości Boga. Bóg kocha ludzi, a nie - narody.


Zaangażowanie Kościoła w Polsce w wiele spraw ma podłoże czysto patriotyczne. Dochodzi do przewartościowania ojczyzny, która jako dobro doczesne bardziej zajmuje wiele umysłów i częściej pojawia się na ambonach niźli rozważania biblijne. Czym z punktu widzenia wieczności jest katastrofa smoleńska? Dlaczego jedno zdarzenie było w stanie podzielić Kościół? Politycy ginęli i będą ginąć, mordowali i będą mordować, kłamali i będą kłamać, zaś chrześcijanie będą głosować na różnych ludzi.

Słowo "Polska" pojawia się w homiliach częściej niż "Miłość Chrystusa". Polska jako bastion katolicyzmu. Polska jako naczelne dobro. Brońmy Polski przed złymi potęgami. Wróg Polski to wróg Kościoła. Gdy dwóch chrześcijan-patriotów mających różne, nienawidzące siebie wzajem ojczyzny, spotka się w polu, obaj żywią przekonanie, że walczą z wrogiem Chrystusa w imię Chrystusa. Próba zaakaparowania Boga na stronę własnej ojczyzny prowadzi do paradoksalnej sytuacji.  A przecież Ewangelia głosi coś zupełnie przeciwnego! Żołnierzu, rób to, za co bierzesz swój żołd, ale powstrzymaj się od haniebnej nienawiści.

Dla chrześcijanina przelewanie krwi za ojczyznę nie jest żadną cnotą. Złożyć życie na ołtarzu ojczyzny to dlań to samo, co dostąpić inicjacji w loży masońskiej. Niewątpliwie patriotyzm mutatis mutandis ma swoje miejsce w kanonie wiary jako roztropna troska o dobro wspólne lokalnej społeczności zwanej ojczyzną. Mówi o tym wyraźnie Katechizm w 2310 oraz 2239n. Próżno jednak szukać w nauczaniu Koścoła poparcia dla nadawania jakiejś szczególnej metafizycznej wagi opierania swej tożsamości na własnej narodowości. "Jestem Polakiem" to z punktu widzenia Kościoła informacja geograficzna, a nie wyrażająca sens życia konfesja. W sercu ludzkim nie ma miejsca na Boga i na Polskę. Gdzie skarb twój, tam i serce twoje. Dwóm panom służyć nie będziesz. Porzucisz ojca, matkę, wszystko co posiadasz, wszystko kim jesteś, i dasz się strawić przez Ogień Miłości. Nie zyszczesz doskonałości, jeśli ów Ogień nie przetrawi ostatnich resztek twojego egoizmu. Duma z ojczyzny, jakkolwiek niewinna, nosi pewne ślady zadowolenia z siebie: "jestem jednym z nich!". Nie, nie jesteś. Nie ma już Greka ani Żyda - w sensie ontologicznym. Bytność chrystusowa na naszym globie zniosła ów podział ontologiczny, tę klątwę spod Babel. Obecnie, choć mówimy różnymi językami i kultywujemy odmienne zwyczaje, u podłoża pozostajemy tym samym, ludźmi, braćmi.

Żaden naród nie istnieje inaczej jak tylko jednostka systematyczna, tak jak nie istnieje samoistnie ploretariat i burżuazja. Podział, jakkolwiek uzasadniony przez właściwą ludzkiemu poznaniu skłonność do uogólniania i grupowania, nie może przesłonić zasadniczego faktu: służymy Bogu, a nie ludziom.

Wywieszenie flagi w święto państwowe nie jest obowiązkiem katolika. Nie jest nim walka z zaborcami, jeśli tylko nie zachodzą warunki na podjęcie wojny sprawiedliwej. Zatem, przyglądając się historii Polski, tak wielu powstaniom bez szans powodzenia, z chrześcijańskiego punktu widzenia tych wszystkich naszych straceńców i Kozietulskich należałoby uznać raczej za samobójców i gorszycieli niźli za bohaterów. Żołnierze wyklęci - to mąciciele, którzy prowadzili działania terrorystyczne bez szans powodzenia. Powstańcy Warszawscy - jakkolwiek odważni - zlekceważyli sobie dar życia, wzgardzili nim i go odrzucili, zamiast poświęcić go Bogu. Powstanie listopadowe - potępione przez papiestwo. Mickiewicz - wciągnięty na Indeks Ksiąg Zakazanych.

Jak to było z tymi monarchiami arcykatolickimi? Hiszpańscy Habsburgowie dzierżyli ów tytuł przez kilka wieków. Bardziej papiescy od papieża, twierdzili, że kto atakuje ich, atakuje Kościół. Nawracali ogniem i mieczem, manipulowali papiestwem, a w końcu dumna Kastylia pochyliła czoło i dziś wonie zatęchłym odorem Sodomy i Gomory. A naród francuski? Tak bardzo umiłowany przez Pana, że sam wzbudził świętą Joannę dla ratowania świętej Francji? Les bleus sont la!

Co pozostaje katolickiego (=powszechnego) z tego hieratycznego festiwalu polskości? Gdzie jest Chrystus w powodzi czerwieni i bieli? Czy jeśli "bastion katolicyzmu" upadnie, Kościół zostanie w jakikolwiek sposób zadraśnięty? Czy to Polska jest Chrystusem narodów, czy raczej Chrystus jest Chrystusem narodów? Polsko, ze wszech miar umęczona, cierpisz nadaremnie! Nie uratują cię modlitwy przebłagalne wznoszone przez kapłanów Prawdziwego Boga, albowiem Prawdziwy Bóg rzecze: "nie wiem, kim jesteś!". Dobra doczesne przemijają i płacz jeno, i zgrzytanie zębami dla tych, co mroczną sztuką nekromancji próbują je wskrzeszać, reanimować tudzież całować...

Całujmy Krzyż, a nie białego orła.

Ghulibati alrruumu!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo